Dowódca oddziału postanowił jak najszybciej wymazać te uczucia trwogi i podziwu dla maryjnego wizerunku. Tym bardziej, że dla protestanckich Szwedów obraz ten nie miał żadnej wartości. Rozkazał zatem swoim 30 doborowym strzelcom zniszczyć obraz jednym wystrzałem. Kiedy padła salwa, jak poprzednim razem, kilku żołnierzy zostało od odbitych kul zabitych i rannych. Wobec tego dowódca polecił przewieźć obraz do Nysy i tam jako "czarodziejski" spalić publicznie na Rynku. W czasie transportu nastąpiły dalsze nieoczekiwane wydarzenia.
Niedaleko Rynarcic konie nagle zatrzymały się i mimo bicia nie chciały ruszyć z miejsca. Wtedy jeden z żołnierzy chwycił drążek, aby nim zniszczyć obraz leżący na wozie. Ruchem tym przestraszył konie, które spłoszyły się i w galopie raniły kolejnych kilku szwedzkich żołnierzy. Postanowiono zatem zrezygnować z dalszego transportu obrazu. Kiedy jednak zatrzymano i uspokojono konie, okazało się, że obraz zniknął. Po kilku dniach odnaleziono go na dawnym miejscu koło Przydroża. Miejscowa ludność na pamiątkę tych wydarzeń nazwała to wzniesienie "Szwedzką Górką", a "dziwny obraz" wystawiła do kultu religijnego w specjalnie wybudowanej kapliczce. Wkrótce do obrazu zaczęli przybywać pielgrzymi z okręgu prudnickiego, nyskiego i niemodlińskiego, a także z dalszych okolic. I ta pielgrzymia tradycja wiedzie rzesze wiernych na Szwedzką Górkę do naszych dni.
Visit Social media:
Share Social media: